Wszyscy pojechali za karetką do szpitala. Louisa od razu zabrali na chirurgie. Nikt do końca nie pojmował tego co się właśnie wydarzyło. Po dwudziestu minutach wyszedł lekarz.
-Co z nim-stanął na baczność Harry
-Ranę musieliśmy zszywać. Już wszystko w porządku za góra trzydzieści minut powinien wybudzić się z narkozy. Jak wyniki będą w normie. Będzie mógł wrócić do domu-powiedział i odszedł. Do sali w której leżał nieprzytomny Louis wleciała Hayley. Usiadła na krześle koło łóżka i chwyciła dłoń chłopaka. Każdy siedział cicho patrząc w inny kąt sali. Jedynie Mavis zerkała na loczka.
*Mavis*
Wszyscy siedzieliśmy w tej szpitalnej depresji. Miałam dość tej nudy. Wzięłam długopis i zaczęłam rysować Louisowi Simbe na ręce. Nikt widocznie nie miał nic przeciwko, albo nawet nie zauważyli.
Było już po 21.00. Skończyłam mój szlachetny rysunek Simby i znowu usiadłam na parapecie.
Po chwili dosiadł się do mnie loczek. Widać po nim, że przeżywa to co się stało. Ale chłopak miał się wybudzić za jakieś dziesięć minut. Ponownie chwyciłam długopis i rękę Harrego. Zaczęłam rysować mu motyla. Prawie kończyłam
-Nudzi ci się-zapytał z ironią Harry
-Nie mam zajęcie- uśmiechnęłam się
-Idę po jakieś kartki-spojrzał na rękę- I CO JA MAM TERAZ Z MOTYLEM ŁAZIĆ!!!!!!!!!!!!!!-Odrobinę się wkurzył.
-Możesz biegać-wzruszyłam ramionami
-Zabije, zabije masz minutę-zagroził
-To pa-rzuciłam i zaczęłam uciekać
Szpital świecił pustkami. W końcu było w pół do dziesiątej. Dziwne, że nie kazali nam wyjść.
Za długo to ja sobie nie pobiegałam. Na pierwszym zakręcie chłopak mnie dogonił. Obioł mnie od tyłu i przytrzymał ręce.
-I co teraz?-zapytał z chytrym uśmiechem
-Nic, puścisz mnie-oznajmiłam
-A jeśli nie-zgrywał się
-To i tak mnie puścisz
-A jeśli nie
-Nie masz wyjścia
-Przepraszam co państwo tu jeszcze robicie-przerwała nam pytając się pielęgniarka
-Stoimy-odpysknęłam
-Proszę iść do domu, już po godzinach odwiedzin
-Ale ja tu leże miałam wypadek i mam amnezje-wymyśliłam. Grałam perfekcyjnie
-Ja zostaje z nią mam prawo-wytrącił loczek
-Tylko rodzina-ona nam uwierzyła?!
-Mąż to nie rodzina?-zapytałam ironicznie. Mina Harrego-bezcenna. Najpierw strach potem radość. Dziwne.
-Skoro ma pani amnezje to skąd pani to wie-nie była taka głupia
-Zdjęcia widziałam-odrzekłam pewna siebie
-Dobrze, proszę już wracać na salę już cisza nocna-powiedziała
-Dobrze-odpowiedziałam. Kobieta znikła za rogiem. Spojrzałam na Hazze i wybuchłam śmiechem. Zdychając ze śmiechu weszliśmy do sali na której leżał Louis. Chłopak się już wybudził, i całe szczęście.
-A wam co tak wesoło- zapytał Liam
-Bo....hahaha.....ona....-nie mogłam nic powiedzieć. Nagle drzwi się otworzyły i stanęła w nich ta sama kobieta co zatrzymała
-A co państwo tu robią-zwróciła się do nas-już po ciszy
-Dobrze już wychodzimy-oświadczył Zayn
-A co ze mną-zaprotestował Louis
-Zostanie pan do rana, jutro pana wypiszemy-oznajmiła-A małżeństwo nie pomyliło sali-zwróciła się do mnie i mojego "męża"
-Nie to ta-upierałam się
-Ale to oddział po chirurgii, czytać pani nie umie
-Przecież mam amnezje-oznajmiłam hardo
-A pan tez nie umie-zwróciła się do Harrego. Reszta stała oszołomiona
-Nie, nie umiem-odparł
-Do szkoły pan nie chodził-zdziwiła się
-W Afryce nie ma szkół-odparła. Nie no ja nie mogę on jest genialny :D
-Nie wygląda pan na Afrykańczyka-rzekła
-Jaki rasizm, kotku idziemy-oburzył się i wyprowadził mnie za rękę. Wyszliśmy zostawiając resztę z miną o.O.
-To było genialne- oświadczyłam
-No-zaśmiał się
-Jednak umiesz grać-zauważyłam
-Jednak tak
-O co tu chodzi-zażądał wyjaśnień Niall
-Z czym- udawałam głupią
-Małżeństwo, amnezja, Afryka?!-wrzasnął Zayn
Opowiedzieliśmy im całą historię, zwijali się ze śmiechu. Fakt dość dziwna akcja. Ale dziwniejsze przeżyłam. Wjechałam maluchem w Nysę, wyrzuciłam lodówkę z balkonu, wywierciłam dziurę w podłodze i dużo więcej.
Do domu dojechaliśmy taksówką. No dwiema. Chłopaki pojechali osobno i ja z Hayley osobno.
-Ciągnie cię-stwierdziła Hayley
-Do czego?
-Do Harrego
-Może troszkę-rozmarzyłam się
-Haha wiedziałam-uśmiechnęła się
-A cię może do Louisa to nie-rzekłam
-Nie zaprzeczam-zarumieniła się
-Ty wiesz, że ten Zayn to ten Zayn
-Ten Malik-zapytała
-No
-Fuck!. Przepraszam za tak drastyczne słowo ale brakuje mi słów aby opisać tę sytuację
-Rozumiem. A Harry ma urodziny kiedy ja-rzekłam
-Przeznaczenie-zrobiła wielkie oczy
-On powiedział to samo
Dojechałyśmy. Zapłaciłyśmy kierowcy i weszłyśmy do budynku. Przywitałyśmy się ze starszym portierem i ruszyłyśmy do windy. Od kluczyłam drzwi i rzuciłam się na kanapę.
-Jestem padnięta-zajęczałam- i oczy mnie bolą-narzekałam
-To się nosi okulary
-Od jutra noszę-tak, mam wadę wzroku. Ale drobną i nie potrzebuje stale nosić okularów.
-Idę się myć-oznajmiła
Postanowiłam pójść w jej ślady i również poszłam do łazienki. Wdychając mój truskawkowy szampon nuciłam Jason'a Marz'a I'm your.
-Well open up your mind............ and see like me...........
Open up your plans and..... damn you're free
Look into ...your heart and you'll find ...........love love love love
Wysuszyłam włosy, wysmarowałam się balsamem. Odziałam seksi piżamkę, składającą się z luźnej fioletowej koszulki z nadrukiem, czarnych krótkich spodenek i zielonych oczojebnych skarpetek.
Wyszłam z łazienki i skierowałam się do salonu. Hayley siedziała w nim i czytała książkę. Miała już normalny kolorek, blond *_*
______________________________________________________________
Żule komentarze, mam ustawione na anonima pisać coś cokolwiek, proszę
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz