w małym przedstawieniu i czeka z niecierpliwością na wykonanie telefonu do pana Clark'a
(rozdział 10). One direction dowiedziało się, że ma trasę koncertową która potrwa osiem miesięcy.
*Hayley*
Wracam właśnie z całodniowej sesji. Znając życie po powrocie walniemy się z Mavis na kanapie z żelkami i olejemy naszych chłopaków. Nie żebyśmy robiły to często. No dobra robimy tak od dwóch dni ale się nie fochają. Jeszcze.
-WRÓCIŁAM!!!!!-krzyknęłam na progu
-Misie czy węże-rzuciła
-Pianki-zdecydowałam
-No sokoro tak-i poszła do tajnej szafki. Nie takiej tajnej ale ok-Łap-rzuciła mi paczkę
Rzuciłam bluzę na krzesło i walnęłyśmy się na kanapę. Nie włączałyśmy telewizora, i tak byśmy go nie oglądały.
-Mogę już zadzwonić do Clark'a?-spytała
-Napastujesz mnie sms'ami o tej treści przez cały dzień co godzinę. Jeszcze nie dzwoniłaś-wysyczałam. Pokręciła przecząco głową- To już dzwoń
Wzięła telefon i wyszła do swojego pokoju.
-Witam!!!-krzyknął przybysz zwany Niall'em
-Jest Mav?-tak Harry miło cię widzieć. Fajnie że interesuje cię coś poza nią
-Dzwoni do Clark'a-przewróciłam oczami
-Nareszcie-wzniósł ręce ku sufitowi
-Ciebie też nęka-zapytałam
-A żebyś wiedziała
-AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA-Doszedł do nas krzyk ekscytacji Mavis. Wleciała do pokoju w podskokach.
-Co się drzesz-warknął Liam
-Za tydzień przesłuchanie. Powiedział że mam duże szansę bo już mnie widzi w tej roli-Wykrzyczała. Po jej stwierdzeniu Harry wziął ją na ręce i okręcał w kółko. Gdy wreszcie się uspokoili zasiedliśmy na kanapie.
-Musimy wam coś powiedzieć-zaczął poważnie Liam
-Słuchamy-powiedziałam
-Mamy trasę
-Na ile?-Mavis wyręczyła mnie z pytaniem
-Osiem miesięcy-uśmiechnął się krzywo Zayn
-Dużo-westchnęłam
-Ja jak dostanę rolę wyjeżdżam do Kanady na rok-oznajmiła Mavis
-To ja proszę o przeniesienie do siedziby w Kanadzie-oznajmiłam-Nie zostanę tu sama
-Chujowa trasa-jęknął Louis
-Chujowa- zgodziła się Mavis
-Dziwnie się zrobiło-zauważył Niall
-No wiem- przyznał Zayn
-Dołujące te wyjazdy-oświadczył Harry
-Z deka- zasmęciłam
-Kiedy wyjeżdżacie-zapytała Mavis
-Za dwa tygodnie-oznajmił Zayn
-Nie dobra ja lece do Elki-oznajmił Lou i już go nie było
-To ja do Daniele-powiedział Liam i wyszedł
-Niall mam dla ciebie kolejne numery-no właśnie numery. Codziennie jakaś modelka dawała mi swój numer abym przekazała blondyowi
-Nie chcę, jestem umówiony. O fuck-spojrzał na zegarek-Ja lece- i wybiegł
-Chodź do nas-szepną do mnie Zayn. Nie mówiliśmy Marry, że wychodzimy sami się kapnęli
*Harry*
Nie chcę jej opuszczać. Tak bardzo nie chcę. Ale nie mam wyjścia. Mus to mus.
-To co robimy-zapytała. Uśmiechnąłem się łobuzersko i wpiąłem się w jej usta. Czułem jak uśmiecha się przez pocałunek.
-Co teraz-spytała gdy się odkleiliśmy
-Idziemy do wesołego miasteczka-oznajmiłem. Wstałem i podałem jej rękę
-To czekaj przebiorę się.
-Po co wyglądasz ślicznie
-Harry to piżama-rzekła z sarkazmem
-Nie widać
Westchnęła i zniknęła za drzwiami swojego pokoju
-Możemy iść-oznajmiła
-Może zamkniesz drzwi-rzekłem z sarkazmem
-Po co Hayley jest obok-wzruszyła ramionami
Wyszliśmy z budynku trzymając się za ręce. Podoba mi się postawa fanek co do Mav.
Nie hejtują jej nie wyzywają. TRU DIRECTIONERS.
*Następny tydzień Mavis*
Dzwoniłam do taty. Tak ja dzwoniłam. Powiedziałam mu o Kanadzie. Był dumny a to rzadkie u niego. Dla niego to ja powinnam być lekarzem. Ale zagrać w filmie też dobrze. Załatwi mi tam mieszkanie. Na przesłuchanie jadę z Harrym. Mają jeszcze tydzień do trasy więc pojedzie ze mną. Hayley w razie wu zostanie przeniesiona do jakiejś siedziby w Kanadzie. Tak to by jej nie przenieśli ale z takim nazwiskiem. To zrobili wyjątek.
-Masz wszystko-pyta mnie po raz setny Hayley
-Tak
-Uważaj na siebie. Będę tęsknić-oznajmiła
-Ja też-i utkwiłyśmy w żelaznym uścisku.
-Mav musimy iść bo się na samolot spóźnimy-wszedł Harry
-No już idę-westchnęłam-Pa-przytuliłam ją jeszcze
Pożegnałam się z chłopakami na dole. Wsiedliśmy do taksówki i weszliśmy na lotnisko. Harrego zatrzymały fanki, zrobił sobie zdjęcia i rozdał autografy z ekspresowym tempie. Odprawa nie trwała długo. Teraz czeka nas tylko 4,5 godzinny lot.
-Powiesz mi coś-zapytał Harry
-Zależy
-Kim są twoi rodzice
-A więc tak. Tato lekarzem macocha pielęgniarką. Mam prawnikiem, ojczym sędzią.
-Dobrali się-zauważył
-Nie lubie mojej rodziny-przyznałam
-Czemu?
-Wiesz jak wygląda moja wigilia. Siedzimy przy wielkim stole i jedyne co słychać to jak sztuczce obijają o talerz, pojedyncze dwu sekundowe rozmowy czy kaszlnięcie. Jest cicho nudno i niezręcznie. Moja rodzina jest sztywna nudna i bogata. Mam tyle bogatych ciotek które nie wiedzą na co wydawać kase.
-To na co ją wydają-zaciekawił się
-No wiesz mam milion torebek CHANEL. Dwa auta, i co byś nie chciał firmowe-oznajmiłam
-Wow, nawet fajnie
-No wiesz nie narzekam. Ale zawsze brakowało mi tego rodzinnego ciepła. Rodzice się rozwiedli gdy miałam siedem lat. Na nowo się ożenili. Szczerze najwięcej miłości dała mi moja macocha. Jako jedyna się maną interesowała.
Przez resztę lotu opowiadałam mu jak wyglądają u mnie święta urodziny i takie tam. Opowiedziałam mu jeszcze o moich szkolnych odpałach. On opowiadał mi o swoim dzieciństwie, świętach, i dziwnych sytuacjach ze szkoły. _________________________________________________________________
Komentować plizzz :P
super kiedy kolejny
OdpowiedzUsuńłał. super rozdziały. oby tak dalej. nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. :)
OdpowiedzUsuńsuper!!! :3 Kiedy kolejny? nie moge sie doczekać *.*
OdpowiedzUsuńnominował cię do Liebster award
OdpowiedzUsuń