czwartek, 11 kwietnia 2013

25

*Mavis*
Szczerze? Wariuje ze mną jest źle. Na planie moje myśli krążą wokół Harrego. Nie mogę na niczym się skupić. Inni chwalą mnie, że dobrze nic nie trzeba poprawiać ale ja wiem że nie daje z siebie wszystkiego. Nie wiem nie potrafię. Czuje jakby przy nim została cząstka mnie. Mała ale jednak bardzo potrzebna. Przez te sześć miesięcy naczytałam się więcej niż podczas całego życia. Zaczyna się rozpogadzać świat budzi się do życia. Marzec nie pada śnieg. Przeciwnie świeci słońce. Upałów nie ma ale zimno nie jest. Hayley ma ostatnie zdjęcia i leci do Londynu. Mam zamiar lecieć z nią na trzy dni, tak mam wolne. Stęskniłam się za tym zatłoczonym miastem. Kanada to nie to samo co Anglia.
Co się we mnie zmieniło? Zewnętrznie, mam krótsze włoski. Sięgają mi do ramion, ścięte na potrzeby filmu. Płakałam przy ścinani. Nie sądziłam że mam do nich taki sentyment. Mam je krótsze, przedziałek mam na lewo i grzywkę. Planuje końcówki pofarbować na jaskrawy zielony....Ale to już dalsze plany.
Dziś cały dzień na planie, zaczynamy kręcić ostatnią scenę. Potem zdjęcia i nie które ujęcia.
 Może i jest dużo pracy (więcej niż mi się wydawało) ale przynajmniej zajmuje sobie czas.
W wolnych chwilach spotykam się z Justinem lub obijam się z Hayley. Ta już za niecały miesiąc wyjeżdża, dwa tygodnie no cham zostawia mnie. Ta zniewaga wymaga focha.
-Hej-usłyszałam jej głos
-Cześć-przytuliłam ją-Co tak wcześnie?-szczerze się zdziwiłam
-Już po zdjęciach-oświadczyła
-Czyli koniec pracy?
-Tak, już skończyłam z tą marką-rzekła
-Będziemy spędzać każdą chwilę, zabiorę cię na plan. Pokaże co i jak może cię w zdjęcia wkręcę-zaczęłam nawijać jak katarynka. Zawsze tak mam z ekscytacji.
-Ej, ej zwolnij. W żadne zdjęcia mnie nie wkręcaj-zastrzegła
-No już dobra dobra. Ale na plan ze mną pójdziesz-zrobiłam kocie oczka
-Tak, pójdę i tak nie mam nic lepszego do roboty-wzruszyła ramionami
-Dziękuje, dziękuje-zaczęłam skakać wokół niej jak nawiedzona
-Uspokój się bo odwołam-powiedziała śmiertelnie poważna
-Dobra ogar JA-powiedziałam do siebie a ona się zaśmiała
-Idiotka-skomentowała, przewróciłam oczami i wróciłam do kuchni gdzie zostawiłam kochane żelki.
-Nowe państwo, miasto, miejsce, dom, środowisko-zaczęła wyliczać-A Mavis ta sama-wskazała na mnie ręką
-Też cię kocham-szeroko się uśmiechnęłam
Wciumkałyśmy razem resztę żelek.

      Znowu na lotnisku, coś za często tu bywam. Tym razem nikogo nie witam ani żegnam jeszcze. Teraz to również ja wylatuję. Hayley musi już wracać do Londynu a ja z racji tego że mam trzy dni przerwy w kręceniu jadę z nią. Po za tym już wariuje w tej Kanadzie. Z wielkimi walizkami stawiłyśmy się na odprawie. No tak jak to było w planach wykupiłyśmy połowę sklepów. Część dojdzie pocztą...he he.
 Lot hamm co tu dużo mówić cały przespałam. Nawet bym nie powiedziała że minęły już cztery godziny.
                  Otworzyłyśmy drzwi do naszego mieszkania w którym byłam wieki temu. Nic się nie zmieniło poza zapachem. Pierwsze co zrobiłyśmy po wejściu to otworzyłyśmy okna. Zaduch był wielki. Wpakowałam moje nowe/stare ciuszki do szafy. Muszę zrobić w niej przegląd bo mi się ciuchy wywalają od patrzenia.
Pierwszego dnia zrobiłyśmy sobie domowe spa. Przefarbowałam sobie końcówki na zielono. Hayley ma teraz ciemnobrązowe włosy. Ślicznie jej w takich. Zresztą w każdych jej ładnie. Głupia ładna Hayley.
Drugie dnia z rana napadłyśmy na sklepy a wieczorem poszłyśmy na imprezę.
Trzeciego (ostatniego) zintegrowałam się ze znajomymi. Teraz jeszcze trudniej mi wyjechać ale było wart spotkać się z tymi szajbusami.
Po tym spotkaniu cała gromada odprowadziła mnie na lotnisko. Trochę łez się polało, może i dlatego że byli piani ale co tam. Wolę myśleć że będą tak za mną tęsknić. Och mój egoizm *o*.
_______________________________________________________________________
MOJA GROŹBA AKTUALNA KOMENTOWAĆ!!!!!!!!!!!

3 komentarze: